29 grudnia

Ochronne kremy zimowe Iossi Vs Momme

Ochronne kremy zimowe Iossi Vs Momme
Cześć Kochani! Jak to się mówi 'Święta, Święta i po Świętach' :D Mnie ten czas leci zawsze bardzo szybko pomimo że, w tym roku nasza rodzina świętowanie zaczęła już w sobotę, gdyż Babcia zarządziła Wigilię Wigilii :D Po za tym dla nas Te Święta były szczególne. Tuż przed Bożym Narodzeniem okazało się, że jestem w ciąży, także Święta w 'dwupaku' :D Na szczęście (nie zapeszając) czuję się dobrze, mdłości nie dokuczają, więc nie musiałam ograniczać się jeśli chodzi o świąteczne przysmaki :D 
Dziś chcę pozostać trochę w temacie dziecięcej i opowiem Wam o dwóch kremach, które świetnie sprawdzą się w pielęgnacji delikatnej skóry Waszych maluszków szczególnie w okresie zimowym. Oczywiście oba produkty z powodzeniem mogą używać również Mamuśki i nie tylko (testowałam na własnej skórze :D ) Który z kremów sprawdził się lepiej i skradł nasze serducha? Zapraszam na krótkie porównanie :)



Iossi. Krem Ochronny dla Dzieci Lawenda i Rumianek

Co pisze producent?

Naturalny krem ochronny przeznaczony do delikatnej skóry dzieci od 6 miesiąca. Nawilża, natłuszcza i łagodzi podrażnienia. Skutecznie chroni przed działaniem czynników atmosferycznych - wiatru i mrozu. Delikatny w konsystencji i łatwy w aplikacji - można go stosować na twarz i całe ciało. Składniki kremu są w 100% naturalne i w 94% pochodzą z certyfikowanych upraw organicznych.

INCI: Butyrospermum Parkii (Shea) Butter*, Cannabis Sativa (Hemp) Seed Oil*, Simmondsia Chinensis Oil*, Theobroma Cacao Seed Butter*, Camelina Sativa Seed Oil*, Vitis Vinifera (Grape) Seed Oil & Calendula Officinalis Flower Extract, Tocopherol, Lavandula Angustifolia (Lavender) Oil, Anthemis Nobilis (Chamomile) Flower Oil, Aniba rosaeodora (Rosewood) Oil, Copaifera Reticulata Balsam Extract, Benzyl Benzoate**, Citronellol**, Geraniol**, Limonene**, Linalool**
*organiczne  **naturalne składniki olejków eterycznych 




Krem Iossi przeznaczony jest dla dzieci powyżej 6 miesiąca życia. W składzie nie zawiera wody, więc z powodzeniem można stosować go jako krem spacerowy nawet w trakcie mrozów. Skład jest cudowny. Na pierwszym miejscu odżywcze masło Shea, dalej same drogocenne oleje i ekstrakty roślinne, które idealnie pielęgnują i zabezpieczają skórę dziecka przed szkodliwym działaniem czynników atmosferycznych. Krem ma gęstą i zbitą konsystencję. Ciężko wydobyć go z pojemniczka (choć jak widzicie moje dziecko nie miało z tym problemu i pól opakowania poszło na raz :D ). Krem należy rozgrzać w dłoni i dopiero aplikować na skórę. Wtedy jego formuła zmienia się na bardziej płynną i oleistą. Nie wchłania się całkowicie i pozostawia wyczuwalną warstewkę co w przypadku tego typu kosmetyków jest jak najbardziej zrozumiałe.


Jak na produkt dedykowany maluchom moim zdaniem posiada zbyt intensywny zapach. Typowo ziołowy z przeważającą nutą lawendy. Krem może być stosowany nie tylko do twarzy ale również do całego ciała. W naszym przypadku jednak nie sprawdził się w formie kremu po kąpieli. Synek ma problemy z łuszczącą się skórą i niestety nie poradził sobie z jej nawilżaniem. 
Wydajność oceniam na plus biorąc pod uwagę, że stosujemy go jedynie na skórę twarzy na dwór. Za opakowanie 60 ml zapłacimy 50 zł. Nie mało ale też nie przerażająco dużo. Myślę, że krem spokojnie starczy nam do końca okresu zimowego, więc taki wydatek na kilka miesięcy jest do zaakceptowania. 

Drugi krem to Spacerowy Krem do Zadań Specjalnych marki Momme.
Nie ukrywam, że uwielbiam kosmetyki Momme, które bardzo służą skórze mojego synka, a zdarza się, że w awaryjnych sytuacjach ja również po nie sięgam, w szczególności po Puszysty Krem Łagodzący który rewelacyjnie koi podrażnienia, a do tego dobrze nawilża i wygładza skórę :)



Kilka słów od producenta

ZIMOWY KREM DO ZADAŃ SPECJALNYCH doskonale się rozprowadza i chroni skórę całej rodziny przed szkodliwym działaniem mrozu, wiatru i zimna. Skomponowany na bazie opatentowanej „roślinnej skóry”, innowacyjnego surowca, który idealnie komponuje się z wrażliwą skórą Dziecka i tworzy na jej powierzchni biologiczną tarczę. Organiczne masła – shea i awokado – oraz najwyższej jakości oleje i woski uszczelniają naskórek i minimalizują ryzyko podrażnień wywołanych przez czynniki zewnętrzne. Nie zawiera wody, może być bezpiecznie stosowany nawet w bardzo niskich temperaturach. Polecany dla całej rodziny.

INCI: Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Orbignya Oleifera Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Hydrogenated Vegetable Oil, Persea Gratissima (Avocado) Seed Oil, C10-18 Triglycerides, Isostearyl Isostearate, Glyceryl Stearate, Jojoba Esters, Tribehenin,  Squalane, Acacia Decurrens Flower Wax, Hydrogenated Castor Oil, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Wax, Polyglycerin-3, Tocopherol, Phospholipids, Glycine Soya (Sterol), Stearic Acid, Glycerin, Palmitoyl PG-Linoleamide, Caprylic/Capric Triglyceride, Hydrogenated Phosphatidylcholine, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter,  Phytosterols, Glyceryl Caprylate, Ceramide 3.



Podobnie jak w przypadku kremu Iossi nie znajdziemy w nim wody, za to oleje roślinne, naturalne woski i masło Shea. W przeciwieństwie do produktu Iossi krem może być stosowany już od 1 dnia życia. Konsystencja kremu jest typowo olejowa, mniej zbita niż Iossi, choć przez to, że kosmetyk zamknięty jest w tubce również ciężko wydobyć go z opakowania. Trzeba trochę siły by wycisnąć go z tubki (to można w naszym przypadku zaliczyć na plus, gdyż Nikoś uwielbia kremować się sam :P ). Bardzo dobrze rozprowadza się na skórze pozostawiając delikatną warstwę ochronną , choć mniej tłustą niż w przypadku Iossi. Dobrze nawilża, skóra po jego użyciu jest gładziutka i bardzo miękka. Widać, że krem nie tylko zabezpiecza skórę ale również idealnie ją pielęgnuje. Zapach jest delikatny, prawie niewyczuwalny. Opakowanie 50 ml kosztuje 33 zł  na stornie Momme także całkiem przystępnie.



Poniżej małe podsumowanie obu kremów. Ocena od 0 do 5.


Jak widzicie zdecydowanie lepiej sprawdził się u nas krem marki Momme. Również jeśli chodzi o stosowanie kosmetyków ochronnych przeze mnie, stawiam na Zimowy Krem Specjalny. Makijaż lepiej się na nim trzyma i nie waży się aż tak bardzo jak w przypadku gdy zaaplikowałam go na krem Iossi. Choć nie ukrywajmy, tak gęste i treściwe kremy nigdy nie będą odpowiednią bazą pod makijaż ale za to w okresie zimowym warto po nie sięgnąć aby chronić naszą skórę przed działaniem czynników atmosferycznych, które często mają negatywny wpływ na kondycję naszej cery. 
Oba kremy zaś bardzo dobrze spisują się w formie 'płaszcza ochronnego' dla naszych dłoni. Warto aplikować je na skórę rąk przed wyjściem na dwór aby zabezpieczyć ją przed nadmiernym przesuszeniem i pękaniem :)

A Wy znacie te produkty? Dajcie znać w komentarzach i oczywiście pochwalcie się prezentami od Mikołaja :D

Źródło: www.mommecosmetics.com  www.iossi.eu


15 grudnia

Mokosh Brązujący Balsam do Ciała i Twarzy. Hit czy kit?

Mokosh Brązujący Balsam do Ciała i Twarzy. Hit czy kit?
Cześć Kochani! Jak przygotowania do Świąt? Prezenty już spakowane? ;) My w tym roku postawiliśmy na Fotoksiążki, którymi obdarujmy naszych najbliższych. W ciągu ostatnich 2 lat sporo się u nas wydarzyło; ślub, narodziny synka, 50 rocznica ślubu moich Dzidków. Wszystkie wydarzenia oczywiście szeroko uwiecznione na zdjęciach, także było w czym wybierać aby stworzyć dla nich pamiątkowy album. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym do prezentu nie dorzuciła małego, kosmetycznego drobiazgu :D 
A dziś chciałabym opowiedzieć Wam o Brązującym Balsamie do Ciała i Twarzy marki Mokosh, o którym już wspominałam przy okazji recenzji Kremu Figa i Hydrolatu Werbena. KLIK


Nigdy nie byłam fanką samoopalaczy i innych wynalazków brązujących. Dawno temu skusiłam się na tego typu produkt bodajże marki Lirene i pamiętam, że nie był to dobry wybór :D Być może nieumiejętnie się z nim obchodziłam i tym samym doprowadziłam do marchewkowych plam na ciele ale od tego czasu nie sięgałam po kosmetyki opalizujące. Gdy zaczęłam pracę w Organique miałam przyjemność testowania Czekoladowego Masła do Ciała z dodatkiem erytrulozy. W tym przypadku nie nazwałabym tego produktu kosmetykiem brązującym. Masło jedynie lekko poprawia koloryt skóry, przy czym efekt zauważalny jest po ok. tygodniu do dwóch regularnego stosowania. Fajnie ale ciut za mało. 


Na wrześniowych Ekotykach skusiłam się na Balsam Brązujący polskiej marki Mokosh. Konsultantka zapewniała, że efekt opalenizny widoczny jest już po 3-4 użyciach, nie robi plam, skóra nie będzie miała odcienia soczystej marchewki,a co najlepsze balsamu nie trzeba używać codziennie aby efekt był widoczny. Czy miała rację? I tak i nie. Rzeczywiście już po kilku użyciach skóra nabiera ładnego, zdrowego koloru ale jednocześnie nie jest zbyt pomarańczowa. Sprawia wrażenie lekko muśniętej słońcem. Bardzo podoba mi się to, że oprócz działania brązującego balsam dobrze nawilża i pielęgnuje nasze ciało. Skóra jest gładka, lekko rozświetlona i do tego pięknie pachnąca pomarańczą i cynamonem. Szczerze? Warto się w niego zaopatrzyć chociażby dla zapachu, który jest intensywny, aromatyczny i w taką pogodę jaką mamy obecnie za oknem pobudzi zmysły, rozgrzeje i poprawi nastrój :D 


To co mnie trochę denerwuje to to, że trzeba naprawdę dokładnie i precyzyjnie rozsmarować go na stopach (szczególnie między palcami) i na dłoniach, inaczej pozostaną nam w tych miejscach brzydkie żółte plamy. I co istotne: porządnie myjemy ręce po jego użyciu! :P Inaczej wewnętrzna strona dłoni również będzie miała żółtawo-pomarańczowy odcień. 


Wydajność oceniam pozytywnie. Po ok. 1,5 miesiąca stosowaniu (bardzo nieregularnie i tylko na ciało) balsamu za wiele nie ubyło. Jeśli chodzi o trwałość efektu opalenizny to rzeczywiście nie ma potrzeby aby smarować się nim codziennie ale jeśli zrobimy sobie przerwę kilku dniową to po słonecznym blasku nie ma śladu. Także, tak jak wspomniała Konsultantka należy go stosować co drugi dzień aby efekt był zadowalający ale nie przesadzony. Nie wiem jak sprawdzi się w przypadku używania go również w formie kremu do twarzy. Ze względu na to, że moja cera jest ostatnio trochę kapryśna i wrażliwa wolałam nie eksperymentować ale myślę, że po okresie świąteczno-sylwestrowym spróbuję zastosować go również na skórę twarzy.
Balsam o pojemności 180 ml kosztuje 79 zł, więc nie mało. Czy warto? Ocenę pozostawiam Wam :)
Moim zdaniem jest to dobry produkt i ciekawa alternatywa dla tradycyjnej opalenizny lub korzystania z solarium :) 



INCI: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Decyl Cocoate, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Cetearyl Alcohol, Dihydroxyacetone, Sorbitol, Glycerin, Glyceryl Stearate SE, Rhus Verniciflua Peel Cera, Trehalose, Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Adansonia Digitata (Baobab) Seed Oil, Cetearyl Glucoside, Benzyl Alcohol, Vitex Agnus Castus (Chasteberry) Extract, Acetyl Tyrosine, Stearic Acid, Daucus Carota Sativa (Carrot Tissue) Oil, Citrus Aurantium Amara (Bitter Orange) Flower Extract, Xanthan Gum, Tocopherol, Tetrasodium Glutamate Diacetate, Dehydroacetic Acid, Parfum, Benzyl Alcohol, Cinnamal, Citral, Citronellol, Eugenol, Geraniol, Limonene, Linalol 


Nie wiem czy uda mi się napisać dla Was kolejny post jeszcze przed Świętami, więc już teraz życzę Wam wszystkiego co nejlepsze, dużo miłości i czerpania jak najwięcej radości z rodzinnych chwil spędzonych w świąteczny czas, a także wszystkiego czego sobie wymarzycie i zaplanujecie na nadchodzący Nowy Rok :)


Źródło: www.mokosh.pl

02 grudnia

Limitowana edycja kosmetyków Organique Shiny. Przyjemność dla zmysłów i ciała

Limitowana edycja kosmetyków Organique Shiny. Przyjemność dla zmysłów i ciała
Cześć Kochani. Mikołajki już za kilka dni, więc postanowiłam sprawić sobie drobny prezent i w moje ręce trafiły produkty do pielęgnacji ciała z nowej, limitowanej serii Shiny. Kosmetyków używam dopiero kilka dni ale nie mogłam się powstrzymać i musiałam napisać Wam kilka słów na ich temat, a to dlatego, że jestem nimi po porostu oczarowana :)


W skład serii wchodzi aż 6 produktów:

- Balsam z Masłem Shea
- Masło do Ciała
- Żel pod Prysznic
- Krem do Rąk
- Kula do kępieli
- Mydło Glicerynowe

Główne składniki aktywne linii: Masło Shea, Olej Kokosowy, Olej Sezamowy, Olej ze Słodkich Migdałów, Olej z Pestek Winogron, Olej Awokado, Olej Sojowy, Ekstrakt z Miłorzębu Japońskiego, Ekstrakt z Prawoślazu, Ekstrak z Żeń-szenia, Mocznik, Alantoina, Pantenol, Wosk Pszczeli, Witamina E. 

Ja zdecydowałam się na 3 produkty, których używam najczęściej czyli Żel pod Prysznic, Masło do Ciała i Krem do Rąk.


Cała seria urzekła mnie pięknym, otulającym zapachem. Aromat karmelu przeplata się z wyrazistym cynamonem i delikatną wanilią. Jest ciepły i długotrwały. Przyjemnie słodki ale nieprzesłodzony. Nie męczy, a rozpieszcza ;) Po użyciu żelu i balsamu zapach jest wyczuwalny na skórze przez kilka godzin. Dla mnie nr 1 jeśli chodzi i aromaty Organique. 



Kosmetyki z Rytuału Shiny swoimi formułami przypominają produkty z serii Naturals.
Żel pod Prysznic jest dość gęsty, kremowo-żelowy. Dobrze się pieni, delikatnie oczyszcza pozostawiając skórę gładką i pięknie pachnącą. Nie przesusza ale też nie nawilża. Jest bardzo neutralny dla skóry.

INCI: AQUA, COCAMIDOPROPYL BETAINE, LAURYL GLUCOSIDE, GLYCERIN, PANAX GINSENG EXTRACT, PANTHENOL, ALLANTOIN, ALCOHOL, TOCOPHEROL, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, ASCORBYL PALMITATE, ASCORBIC ACID, CITRIC ACID, LACTIC ACID, XANTHAN GUM, SODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE, DEHYDROACETIC ACID, BENZYL ALCOHOL, PARFUM, COUMARIN, D-LIMONENE, GERANIOL, LINALOOL

Masło do Ciała ma bogatą formułę. Konsystencja jest kremowo-masłowa, dzięki czemu nie pozostawia na skórze nieprzyjemnej, tłustej powłoki. Dobrze się wchłania pozostawiając skórę aksamitnie gładką i dobrze nawilżoną. Zdecydowanie taka formuła odpowiada mi najbardziej. 

INCI:AQUA, BUTYROSPERMUM PARKII (SHEA) BUTTER, COCOS NUCIFERA (COCONUT) OIL, GLYCERIN, CAPRYLIC/CAPRIC TRIGLYCERIDE, GLYCERYL STEARATE CITRATE, CETEARYL ALCOHOL, STEARIC ACID, GINKGO BILOBA LEAF EXTRACT, PANAX GINSENG EXTRACT, ALLANTOIN, HELIANTHUS ANNUUS (SUNFLOWER) SEED OIL, TOCOPHERYL ACETATE, PANTHENOL, VITIS VINIFERA (GRAPE) SEED OIL, TOCOPHEROL, SESAMUM INDICUM SEED OIL, PHYTIC ACID, SODIUM ACRYLATES COPOLYMER, LECITHIN, ACRYLATES/C10-30 ALKYL ACRYLATE CROSSPOLYMER, SODIUM BENZOATE, POTASSIUM SORBATE, PHENOXYETHANOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, PARFUM, CINNAMYL ALCOHOL, COUMARIN, D-LIMONENE, GERANIOL, LINALOOL.



Jeśli chodzi o Krem do Rąk to postanowiłam, że podaruję go swojej teściowej. Myślę, że będzie zadowolona z upominku, który nie tylko pięknie pachnie ale również zadba o jej dłonie :)
Trochę żałuję, że kosmetyki z serii Shiny występują w wersji limitowanej. Jest to jeden z bardziej udanych Rytuałow od Organique i szkoda, że te produkty nie będą dostępne w regularnej sprzedaży. Mam nadzieję, że marka przygotowała pokaźny zapas kosmetyków Shiny i jeszcze przez dłuższy czas będzie można zakupić je online lub w sklepach stacjonarnych :)

A Wy sprawiałyści sobie Mikołajkowy upominek? Zaczęłyście już przygotowania do Świąt? :)


Źródło: www.organique.pl


Copyright © Naturalnie Mineralnie , Blogger