Cześć Wszystkim! Jestem ciekawa, czy macie w swoich kosmetycznych zbiorach taki produkt, który z jednej strony uwielbiacie ze względu na dobroczynne działanie na skórę, a z drugiej jego używanie spędza Wam sen z powiek? W moim przypadku takim "kwiatkiem" jest właśnie Maska Algowa z Borówką marki Nacomi.
Uwielbiam maseczki w takiej formie, więc pełna entuzjazmu, zabrałam się za przygotowywanie odpowiedniej konsystencji maski.
Jak przygotowuje się maski algowe chyba nikomu nie muszę tłumaczyć. Sama również byłam pewna swoich umiejętności, w końcu w szkole kosmetycznej nie jedną taką "papkę" mieszałam.
Niestety tym razem przygotowanie jednolitej masy graniczy z cudem. Próbowałam już na wiele sposobów; w różnych proporcjach, z ciepłą, letnią i zimną wodą. Za każdym razem maska jest pełna grudek i równomierne nałożenie jej na skórę jest niewykonalne.
Skusiłam się więc na Shaker do masek algowych, który proponuje Nacomi. Niestety i z jego pomocą próba przygotowania odpowiedniej konsystencji maski zakończyła się niepowodzeniem.
ALE! Jeśli już uda nam się nałożyć na twarz przygotowanego (przepraszam za określenie) "gluta" to zapewniam Was, że będziecie bardzo zadowolone z efektów, jakie otrzymujemy na skórze po jego usunięciu.
"Maseczkę" pozostawiam na twarzy przez ok. 15-20 minut. W tym czasie glut/maseczka zastyga na buzi dając efekt lekkiego chłodzenia. Zdjęcie jej w całości również jest mało prawdopodobne ale już nie będę się czepiać :D Niemniej, maska choć kłopotliwa w użytkowaniu, jest naprawdę skuteczna. Dedykowana cerze wrażliwej i naczynkowej (czyt. mojej) idealnie ją wycisza, delikatnie rozjaśnia i cudownie nawilża. Skóra jest gładka, miękka w dotyku, a zaczerwienienia są zdecydowanie mniej widoczne.
Z tego co dowiedziałam się od innych dziewczyn na profilu społecznościowym Nacomi, wiele z nich również miało trudności z przygotowaniem maseczki. Podobno pojawiła się partia kosmetyków, w których taki problem występował ale nie zawsze maski algowe Nacomi są tak kłopotliwe z przyrządzeniu. Własnie skończyłam swoje pierwsze opakowanie i zamierzam zamówić następne. Jestem ciekawa czy tym razem TRAFIĘ DOBRZE :D
A Wy lubcie maski algowe? Macie problemy z ich przygotowywaniem? Może macie swoje sprawdzone sposoby, dzięki którym maseczki zawsze wychodzą Wam perfekcyjnie?
Podzielcie się w komentarzach :)
PS Sezon na truskawki uważam za otwarty :D
Uwielbiam maseczki w takiej formie, więc pełna entuzjazmu, zabrałam się za przygotowywanie odpowiedniej konsystencji maski.
Jak przygotowuje się maski algowe chyba nikomu nie muszę tłumaczyć. Sama również byłam pewna swoich umiejętności, w końcu w szkole kosmetycznej nie jedną taką "papkę" mieszałam.
Niestety tym razem przygotowanie jednolitej masy graniczy z cudem. Próbowałam już na wiele sposobów; w różnych proporcjach, z ciepłą, letnią i zimną wodą. Za każdym razem maska jest pełna grudek i równomierne nałożenie jej na skórę jest niewykonalne.
Skusiłam się więc na Shaker do masek algowych, który proponuje Nacomi. Niestety i z jego pomocą próba przygotowania odpowiedniej konsystencji maski zakończyła się niepowodzeniem.
ALE! Jeśli już uda nam się nałożyć na twarz przygotowanego (przepraszam za określenie) "gluta" to zapewniam Was, że będziecie bardzo zadowolone z efektów, jakie otrzymujemy na skórze po jego usunięciu.
"Maseczkę" pozostawiam na twarzy przez ok. 15-20 minut. W tym czasie glut/maseczka zastyga na buzi dając efekt lekkiego chłodzenia. Zdjęcie jej w całości również jest mało prawdopodobne ale już nie będę się czepiać :D Niemniej, maska choć kłopotliwa w użytkowaniu, jest naprawdę skuteczna. Dedykowana cerze wrażliwej i naczynkowej (czyt. mojej) idealnie ją wycisza, delikatnie rozjaśnia i cudownie nawilża. Skóra jest gładka, miękka w dotyku, a zaczerwienienia są zdecydowanie mniej widoczne.
Z tego co dowiedziałam się od innych dziewczyn na profilu społecznościowym Nacomi, wiele z nich również miało trudności z przygotowaniem maseczki. Podobno pojawiła się partia kosmetyków, w których taki problem występował ale nie zawsze maski algowe Nacomi są tak kłopotliwe z przyrządzeniu. Własnie skończyłam swoje pierwsze opakowanie i zamierzam zamówić następne. Jestem ciekawa czy tym razem TRAFIĘ DOBRZE :D
A Wy lubcie maski algowe? Macie problemy z ich przygotowywaniem? Może macie swoje sprawdzone sposoby, dzięki którym maseczki zawsze wychodzą Wam perfekcyjnie?
Podzielcie się w komentarzach :)
PS Sezon na truskawki uważam za otwarty :D