17 października

Resibo Krem pod Oczy - Wymiana

Resibo Krem pod Oczy - Wymiana
Cześć Kochani! Dzisiaj przychodzę do Was z pewną propozycją.
Jakiś czas temu zakupiłam krem pod oczy marki Resibo. Kosmetyki tej firmy już dawno bardzo mnie interesowały. Na blogach aż huczy od ‘ochów i achów’ nad ich produktami, więc postanowiłam sama przekonać się czy rzeczywiście są skuteczne i warte swojej ceny. Niewątpliwie opakowania kosmetyków Resibo przyciągają uwagę. Myślę, że wiele z Was skusiło się na ich produkty właśnie ze względu na szatę graficzną, która przez swój minimalizm z jednej strony intryguje, z drugiej zaś daje poczucie produktu naturalnego czyli zdrowego i bezpiecznego dla skóry.  


Niestety w moim przypadku na tym zachwyty się kończą, ponieważ krem wywołuje u mnie uczulenie. Od razu po nałożeniu go na skórę, pod oczami pojawiają się czerwone plamy, które rozlewają się w kierunku nosa. Nic mnie nie szczypie, nie piecze ani nie swędzi, jedynie wygląda bardzo nieestetycznie. Po ok. 20 minutach plamki znikają.  Do kremu robiłam 3 podejścia i za każdym razem efekt był ten sam. Nie będę ukrywać, że jestem bardzo zawiedziona i chyba też trochę zła. Krem kosztował 89 zł na stronie producenta, a ja niestety nie jestem w stanie go używać, więc pieniądze wyrzucone w błoto. 


Dlatego też, mam dla Wam propozycję. Może któraś z Was (lub oczywiście któryś z Panów) używa i lubi ten krem, bądź chciałaby go przetestować, a ma w szufladzie inny produkt, z którego nie do końca jest zadowolona i chciałaby się ze mną wymienić? Mnie się nie przyda, a wyrzucić szkoda. 


Kremu użyłam 3 razy, także zużycie jest minimalne. Pojemność opakowania to 15 ml. Krem jest bezzapachowy o konsystencji lekko budyniowej. Myślę, że jest dość wydajny. Niestety nic więcej nie mogę o nim powiedzieć, a tym bardziej ocenić jego działania. Mam nadzieję, że kremik znajdzie swojego nowego właściciela, któremu będzie służył zdecydowanie lepiej niż mi :) Dajcie znać w komentarzach lub w wiadomości prywatnej.


Mój adres mailowy: delagpaulina@gmail.com


12 października

Pielęgnacja włosów wypadających. Test serii Energizing z Guaraną marki Organique

Pielęgnacja włosów wypadających. Test serii Energizing z Guaraną marki Organique
Cześć Kochani! Dzisiaj trochę ponarzekam na problemy związane z moimi włosami. Nie wierzyłam, a wręcz lekko podśmiewałam się z koleżanek, które straszyły mnie: "Zobaczysz co będzie po porodzie, włosy będą garściami leciały". No i proszę, mam za swoje, ich słowa sprawdziły się w 100%. Fakt faktem moje włosy nigdy nie należały do grubych, mocnych i mega lśniących ale tez nie miałam z nimi większych problemow, a już na pewno nie wypadały mi w takim stopniu jak teraz. Mój mąż skomentował to w bardzo "delikatny" sposób: "Muszą Ci szybko odrastać skoro jeszcze nie jesteś łysa". Dzięki Skarbie, tez Cię kocham. Dodatkowo przy małym dziecku, które na ten moment reprezentuje typ 'podłogowca', a wszystko co na ziemi ląduje w buzi, odkurzanie co najmniej raz dziennie obowiązkowe. Próbowałam kuracji z Biotebal. Rzuciłam się od razu na 3 produkty: szampon, odżywkę i tabletki. Niestety bez żadnych rezultatów. Być może dlatego, że nie byłam w stanie stosować tych kosmetyków w codziennej pielęgnacji. Szampon bardzo słabo oczyszczał i okropnie plątał włosy, natomiast odżywka hmm.. krótko mówiąc nie odżywiała nawet w najmniejszym stopniu, wręcz włosy po jej użyciu były matowe, cienkie i przyklapnięte.
Całkiem niedawno w Organique była promocja, dzięki której przy zakupie szamponu, maskę można było kupić za 5,90 zł, przy czym cena regularna to 45,90 zł, więc interes całkiem opłacalny. Zdecydowałam się na serię Energizing z guaraną, która dedykowana jest dla włosów cienkich, słabych i wypadających.



Nie będę tu cukrować i lukrować jak bardzo jestem z tych kosmetyków zadowolona bo niestety nie spełniły do końca moich oczekiwań.
Szampon jest bardzo rzadki. Dosłownie przelatuje przez palce, także trzeba niemal w ekspresowym tempie wmasować go w skórę głowy. Przy myciu włosów mam taką zasadę, że produkt oczyszczający nakładam tylko na skórę głowy, a resztę włosów delikatnie myję przy spłukiwaniu. Tą metodę podpatrzyłam w którymś z programów podajże na TVNstyle, a jest to bardzo fajny patent by nie męczyć delikatnych i suchych końcówek. Szampon Energizing pachnie intensywnie, roślinnie. Nie wiem czy jest to zapach guarany bo nie mam pojęcia jak ona pachnie ale na pewno jest to pobudzająca i orzeźwiająca woń, która jest dla mnie zupelnie neutralna. Nie zachwyca ale też nie drażni. Pieni się słabo, przy drugim myciu trochę lepiej jednak też bez rewelacji. Aczkolwiek już od dłuższego czasu używam szamponów bez detergentów pianotwórczych, więc brak piany zupełnie mi nie przeszkadza. Włosy myje całkiem skutecznie i co ważne nie plącze ich. Niestety nie poprawił kondycji moich włosów. Jak wypadały, tak wypadają nadal, a bez późniejszego nałożenia odżywki lub maski włosy lubią się po nim elektryzować i sprawiają wrażenie bardzo cienkich i słabych. 



Skład

AQUA/WATER, SODIUM COCOAMPHOACETATE, COCOAMIDOPROPYL BETAINE, GLYCERIN, PAULLINIA CUPANA SEED, HYDROLYZED SILK, GUAR HYDROXYPROPYLTRIMONIUM CHLORIDE, LAMINARIA HYPERBOREA EXTRACT,  CERAMIDE 3, CERAMIDE 6 II, CERAMIDE 1, PHYTOSPHINGOSINE, CHOLESTEROL, SODIUM LAUROYL LACTYLATE, CARBOMER, XANTAN GUM, SODIUM CHLORIDE, PAPAIN, SODIUM CARBOMER, PHENOXYETHANOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, PARFUM, AMYL CINNAMAL, CINNAMAL, BENZYL ALCOHOL, CINNAMYL ALCOHOL, CITRAL, CITRONELLOL, EUGENOL, GERANIOL, BUTYLPHENYL METYLPROPIONAL, LINALOOL, BENZYL BENZOATE, LIMONENE

Jeśli chodzi o maskę to też spektakularnych efekt po jej regularnym stosowaniu 2 lub 3 razy w tygodniu nie zauważam. 
Na plus na pewno opakowanie, które umożliwia nam wykorzystanie produktu do samego końca.
 Pachnie tak samo jak szampon czyli podobno guaraną ;) Można jej używać jako odżywki nakładając na umyte włosy na 2-3 minuty lub jako maski na 10-15 minut. Ja zazwyczaj trzymam ją na włosach ok. pół godziny, a zdarza się, że akurat gdy mam zamiar ją spłukać maluch się budzi i chodzę z turbanem na głowie  przez następne 2 godziny. Na pewno po jej użyciu włosy są miękkie, lekko błyszczące i podatne na układanie. Nie obciąża ich za co jestem jej bardzo wdzięczna ale niestety cudów z moimi włosami nie robi. Producent dodatkowo zapewnia rewitalizację, odżywienie i wzmocnienie włosów jednak aż tak powalających efektów nie ma co oczekiwać. 


Skład

AQUA/WATER, CETEARYL ALCOHOL, CETRIMONIUM CHLORIDE, GLYCERIN, PANTHENOL, HYDROLYZED SILK, LAMINARIA HYPERBOREA EXTRACT, PAULLINIA CUPANA SEED EXTRACT, PHENOXYETHANOL, ETHYLHEXYLGLYCERIN, PARFUM, AMYL CINNAMAL, CINNAMAL, BENZYL ALCOHOL, CINNAMYL ALCOHOL, CITRAL, CITRONELLOL, EUGENOL, GERANIOL, BUTYLPHENYL METYLPROPIONAL, LINALOOL, BENZYL BENZOATE, LIMONENE

Jestem trochę zawiedziona tymi produktami, tym bardziej że kosmetyki Organique w szczególności te przeznaczone do pielęgnacji ciała sprawdzają się u mnie rewelacyjnie. Jako duet seria Energizing daje radę ale szampon i maska stosowane oddzielnie nie dają zadowalających efektów.
Pozostają mi dalsze poszukiwania kosmetyków, które choć trochę poprawią stan i kondycję moich włosów i obowiązkowo czeka mnie wizyta u endokrynologa. Obawiam się, że nadmierna utrata włosów w moim przypadku jest związana nie tylko z przebytą ciążą ale również z problemami z tarczycą :(
Jeśli znacie jakieś dobre produkty dedykowane włosom osłabionym i wypadającym dajcie znać, chętnie je przetestuję :)


Źródło: www.organique.pl

09 października

Oczyszczanie Twarzy z Make Me Bio. Nowości w mojej codziennej pielęgnacji.

Oczyszczanie Twarzy z Make Me Bio. Nowości w mojej codziennej pielęgnacji.
Cześć Kochani! Dzisiaj przedstawię Wam dwa produkty, które od pewnego czasu towarzyszą mi w codziennej pielęgnacji twarzy. Moja cera jest bardzo wymagająca; miejscami przesuszona ale jednocześnie przetłuszczająca się w strefie T, do tego rozszerzone pory i problemy naczyniowe czyli pełny pakiet niedoskonałości.

  

Oczyszczanie twarzy i porządny demakijaż to podstawa w dążeniu do cery idealnej. Polska marka Make Me Bio wychodzi na przeciw osobom, które zmagają się z niedoskonałościami skóry ale jednocześnie posiadają cerę wrażliwą i delikatną. W ich ofercie znajdziemy zaskakujący produkt do demakijażu czyli Puder Oczyszczający. Jest to drobno zmielony, biały proszek, który mieszamy z wodą do uzyskania odpowiedniej masy, którą nakładamy na skórę w celu wykonania demakijażu. W skład produkt wchodzą: 

Biała glinka - działa ściągająco, odżywczo. Wygładza, wyrównuje koloryt skóry.

Owies - działa przeciwzapalnie i oczyszczająco. Wspomaga walkę z trądzikiem, regeneruje i łagodzi podrażnienia. Dodatkowo zmiękcza i nawilża skórę, pozostawiając ją miękką w dotyku.

Olejek z lawendy - działa oczyszczająco i antyseptycznie. Dogłębnie oczyszcza skórę, niwelując trądzik i wypryski. Dodatkowo wygładza, reguluje pracę gruczołów łojowych i regeneruje naskórek.

Ekstrakt z róży - działa tonizująco i wygładzająco. Zmniejsza zmiany trądzikowe i odżywia skórę, wyrównując jej koloryt. Zawarte w ekstrakcie witaminy i kwasy organiczne sprawiają, że skóra jest bardziej elastyczna, wygładzona i nawilżona. 

INCI: Kaolin (Biała Glinka), Avena Sativa (Owies) Flour*, Lavandula Angustifolia (Lawenda) Flower Oil*, Rosa Damascena (Róża Damasceńska) Flower Extract*   *z upraw organicznych


Puder jest w 100% naturalny, zamknięty w szklanym, brązowym słoiczku o pojemności 60 ml. Jego zapach jest delikatnie ziołowy z wyczuwalną nutą glinki i lawendy. Choć jest dość mocny i trochę 'apteczny' mnie nie przeszkadza, a wręcz bardzo mi odpowiada. Koncepcja każdorazowego mieszania i przygotowywania produktu może wydawać się dość kłopotliwa ale myślę, że jest to tylko kwestia przyzwyczajenia i przestawienia budzika rano o 5 minut wstecz ;) Sama czynność nie jest czasochłonna ale domyślam się, że nie każdy ma ochotę z samego rana babrać się w glince, a tym bardziej wieczorem gdy po całym dniu marzymy jedynie o szybkim prysznicu i ekspresowym demakijażu. Mnie to nie przeszkadza i powiem szczerze, że po kilku dniach dochodzimy do wprawy w mieszaniu odpowiednich proporcji aby uzyskać idealną konsystencję i tak naprawdę cała to czynność staję się rutyną, a demakijaż przebiega całkiem sprawnie.  


Puder dobrze oczyszcza, nie wysusza i śmiało mogę powiedzieć, że poprawia koloryt i ogólny stan skóry. Cera jest gładka, pory delikatnie zwężone, a po makijażu nie ma śladu. Bardzo podoba mi się to, że przy kontakcie z wodą pod palcami wyczuwalne się drobinki owsa, które dodatkowo masują skórę, a oczyszczanie twarzy staje się bardzo przyjemnym i relaksującym zabiegiem. 
Puder możemy stosować również w formie maseczki dodając do niego odpowiednią ilość wody i ulubionego olejku lub hydrolatu. Ja najczęściej mieszkam go z olejem jojoba i dodaję wodę różana. Tak przygotowaną maseczkę pozostawiam na buzi na ok. 15 minut po czym zmywam letnią wodą. 


Woda różna marki Make Me Bio sprawdza się nie tylko jako dodatek do maseczek ale również w formie toniku. Producent zapewnia, że głęboko oczyszcza, zmniejszając zmiany trądzikowe, a także rozjaśnia cerę. Uelastycznia naskórek, widocznie wygładza, a także doskonale nawilża. Po naniesieniu na włosy, sprawia że stają się one bardziej elastyczne, zregenerowane i odżywione. Działa kojąco na zmysły, dzięki pięknemu, utrzymującemu się przez długi czas, różanemu zapachowi. Może być także nakładany na włosy, dzięki czemu będą one sprężyste, pełne blasku i miękkie w dotyku.


Tak naprawdę nie spodziewałam się po niej spektakularnych efektów, jednak jej działanie bardzo mnie zaskoczyło, oczywiście na plus. Woda różana łagodzi i nawilża skórę. Delikatnie odświeża i bardzo fanie sprawdza się do wykończenia makijażu mineralnego. Nie wiem czy łagodzi zmiany trądzikowe, ponieważ obecnie nie mam problemu z wypryskami. Zdarzyło mi się psiknąć ją na włosy ale biorąc pod uwagę, że nie był to zabieg regularny ciężko mi ocenić czy dała jakieś pozywane rezultaty. To co bardzo mi w niej przeszkadza to zapach. Dla mnie nie ma nic wspólnego z kwiatową wonią i przepraszam za określenie ale moim zdaniem zalatuje zgniłymi glonami. Przypuszczałam, że być może jest coś nie tak ze świeżością wody ale data ważności jest jeszcze dosyć długa. Miałam okazję powąchać wodę na Ekotykach i wychodzi na to, że ona po prostu ma taki zapach i albo komuś podpasuje albo tak jak ja będzie jej używał z zatkanym nosem ;) 


Woda różana Make Me Bio dostępna jest w plastikowej buteleczce z atomizerem o pojemności 100 ml. Podobnie jak puder wystarczyła mi na ok. miesiąc codziennego używania. Na stronie producenta puder kupimy w cenie 29 zł , zaś woda kosztuje 16 zł. Myślę, że za taką jakość ceny kosmetyków nie są wygórowane. Ja jestem z nich bardzo zadowolona i już planuję kolejne zakupy kosmetyków Make Me Bio :)

Jestem ciekawa Waszych opinii na temat produktów Make Me Bio :) A może znacie inne, również nietypowe produkty do pielęgnacji twarzy? Podzielcie się w komentarzach :)
Do następnego poczytania! :)


Źródło: www.makemebio.com

03 października

Malinowy zawrót głowy czyli delikatny Balsam do ciała Fresh & Natural

Malinowy zawrót głowy czyli delikatny Balsam do ciała Fresh & Natural
Jesień to pora roku, którą lubię najmniej, a wręcz za nią nie przepadam. Zdecydowanie mogłabym mieszkać w miejscu, gdzie temperatura przez cały rok nie spada poniżej 25 stopni :D Jesienna aura nas nie rozpieszcza przez co czujemy się senni, a jedyne na co mamy ochotę to w ciepłych skarpetach zagrzebać się pod miękkim kocem z kubkiem gorącej kawy lub lampką czerwonego wina. 
Niestety przesilenie jesienne to stan, który dopada mnie chyba co roku i przez kilka dni ciężko mi się zmobilizować aby zrobić coś konstruktywnego, a swoją aktywność ograniczam jedynie do codziennych obowiązków. 
Aby w tak ponury dzień jak dziś wnieść odrobinę lata i dodać choć trochę pozytywnej energii postanowiłam przygotować dla Was recenzję Malinowego Balsamu do Ciała marki Fresh&Natural :)

  
Fresh&Natural to polska manufaktura kosmetyków naturalnych ceniąca dobro i piękno natury. Ich produkty są całkowicie wegetariański, posiadające certyfikat Vege. W składach kosmetyków Fresh&Natural nie znajdziemy wazeliny, parafiny, PEG-ów, parabenów, silikonów, SLS/SELS ani sztucznych barwników. Receptury ich kosmetyków opierają się na ekologicznych składnikach i prostych bazach kosmetycznych.
Pierwszym produktem marki Fresh&Natural jaki miałam przyjemność stosować była Pasta do Demakijażu. Choć nie do końca odpowiada mi warstewka, którą pozostawia na skórze, uważam, że jest to rewelacyjny kosmetyk dla wszystkich posiadaczek cer wrażliwych, delikatnych, nie lubiących się z tradycyjnymi żelami, które mogą wysuszać skórę. Po udanych eksperymentach z produktem do twarzy postanowiłam zakupić coś do pielęgnacji ciała. Wybór ich kosmetyków jest naprawdę spory ale ostatecznie zdecydowałam się na Malinowy Balsam do Ciała.
Co o Balsamie pisze producent?
Bogata mieszanka masła shea, masła kakaowego i olei roślinnych – z pestek winogron, migdałowego i arganowego, ma właściwości regenerujące i uelastyczniające. D-panthenol koi podrażnienia.  Olej cytrynowy rozjaśnia, a delikatny, zmysłowy zapach malin otula, sprawiając, że aplikacja kosmetyku staje się prawdziwą przyjemnością.
Skład
Aqua, Theobroma Cacao Seed Butter EKO, Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter) Fruit FAIR TRADE i EKO, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, D-panthenol, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Methyl Glucose Sesquistearate, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil EKO, Tocopherol Acetate, Xanthan Gum, Parfum, Citrus Medica Limonum (Lemon) Peel Oil, Citral*, Citronellol*, Geraniol*, Limonene*, Linalool*, Benzyl Alcohol*,  Eugenol* , Cinnamal*,    Citrus Limonum*                                                                                                                          
*składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych
Pojemność: 250 ml – 39.99 zł
Balsam otrzymujemy w plastikowym, okrągłym pojemniczku  z przezroczystym spodem i metalową nakrętką. To co mnie zdziwiło po otwarciu to ilość produktu w opakowaniu. Po odkręceniu wieczka balsam wyglądał tak, jakby był już w połowie zużyty i szczerze mówiąc nie zachęcał do nałożenia go na skórę. Możecie zobaczyć to na zdjęciu, które było zrobione zaraz po otwarciu bez wcześniejszego grzebania w nim paluchami. 
Konsystencja balsamu jest lekka i treściwa zarazem. Nie jest to puszysty mus ale nie zaliczyłabym go również to ciążki tłuściochów. Rozsmarowuje się na skórze dość tępo i trzeba poświęcić trochę czasu aby równomiernie i dokładnie rozprowadzić go na skórze. Po aplikacji na ciele wyczuwalna jest delikatna warstewka. Nie jest to jednak efekt lepkiej i tłustej skóry, co zdecydowanie uważam za plus. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie to, że po ok. godzinie balsam wchłonął się całkowicie a skóra była miękka, wygładzona i doskonale nawilżona. 
Nie zauważyłam rozjaśnienia czy zwiększonej elastyczności skóry ale balsamu używał ok. 3 tygodnie na przemian z masłem z Organique i być może na efekty trzeba poczekać trochę dłużej. Czy koi podrażnienia? Ciężko mi to ocenić, ponieważ rzadko pojawiają się na mojej skórze. 
Co do zapachu to tutaj trochę się rozczarowałam. Po naturalnym kosmetyku spodziewałam się soczystego, słodko-cierpkiego aromatu dojrzałych malin, a otrzymałam nieco sztuczny zapach, który w pierwszym momencie skojarzył mi się z Mambą o smaku malinowym :P Nie jest on na pewno drażniący ale zdecydowanie nie tego oczekiwałam. Na skórze nie utrzymuje się za długo i  w tym wypadku nie mam mu tego za złe.
Malinowy Balsam Fresh&Natural ma swoje plusy i minusy. Jego bogaty skład sprawia, że skóra staje się delikatna, wygładzona i dobrze odżywiona ale raczej bez efektu WOW, którego się spodziewałam. Myślę, że nie kupię go ponownie ale w ofercie marki jest wiele innych produktów do pielęgnacji ciała i być może skuszę się na któryś z nich :)
A Wy używałyście kosmetyków Fresh&Natural? Znacie inne ciekawe produkty tej marki?  

Źródło: www.freshandnatural.pl

01 października

Jesienne Ekotyki w Krakowie :)

Jesienne Ekotyki w Krakowie :)
Dobry wieczór Kochani! Wczorajszy dzień zdecydowanie zaliczam do udanych :) Razem z Mężem odwiedziliśmy piękny Kraków by wziąć udział w jesiennej edycji Ekotyków czyli targów kosmetyków naturalnych. O dziwo mój Mąż nie miał problemu z tym, że troszkę kasy poszło na kolejne mazidła i choć nie był zbyt zainteresowany, to i dla niego udało się coś wybrać :D W końcu był Dzień Chłopka, więc żeby nie było, że zapomniałam :P
Aby Was zbytnio nie zanudzić, króciutko przedstawię co udało nam się zakupić :)




1. LOVINGECO Galaretka do demakijażu. Delikatny produkt do oczyszczania twarzy i oczu na bazie bio-olejów z kwasami omega 3, 6 i 9. W połączeniu z wodą tworzy mleczko, które łagodnie oczyszcza skórę. Podobno nie zatyka porów, nie podrażnia, za to delikatnie zmiękcza, wygładza i odświeża. Idealny produkt dla cery mieszanej :)



2. MINISTERSTWO DOBREGO MYDŁA Mydło Czekomięta. To własnie ten produkt przeznaczony dla mojego męża :D Wegańskie mydło z liśćmi mięty, kakao, aktywnym węglem i olejkiem eterycznym z mięty pieprzowej o działaniu antybakteryjnym i łagodzącym. Zakupiony głównie z myślą o oczyszczaniu twarzy. Zobaczymy jak szybko mu się znudzi :D

3. YOPE Żel pod prysznic Dziurawiec. Delikatny, regenerujący żel z naturalnymi ekstraktami roślinnymi. Pachnie obłędnie, a etykieta zdecydowanie wprawia w dobry nastrój :) Na następnych targach na pewno skuszę się na ich krem do rąk :)


4. MAKE ME BIO Delikatny Puder Myjący. Od jakiegoś czasu kusił mnie ten produkt i tak na prawdę w ostatniej chwili wpadł mi w oko na stoisku Ekopolki :) Ciekawy kosmetyk na bazie białej glinki. Może być stosowany do demakijażu, ale również do wykonywania maseczki oczyszczająco-łagodzącej. 


5. MOKOSH Brązujący Balsam do Twarzy i Ciała. Pomarańcza z Cynamonem. Marka jest moim niedawnym odkryciem i jak na razie jestem zachwycona ich kosmetykami. Balsam prócz odżywienia i odpowiedniego nawilżenia ma za zadanie nadać skórze piękny odcień opalenizny, dzięki naturalnemu składnikowi MelanoBronze z ekstraktu z niepokalanka pospolitego, który zwiększa naturalną pigmentację skóry poprzez stymulację produkcji melaniny. Konsultantka marki Mokosh zapewniała, że nie tworzy plam, nie daje efektu marchewki i nie brudzi ubrań. Jestem bardzo ciekawa jaki da efekt na skórze przy regularnym stosowaniu :)



6. MOKOSH Hydrolat Werbena. Ma działanie antybakteryjne i przeciwzapalne. Dodatkowo ściąga pory i reguluje wydzielanie sebum. Skusiłam się na niego ze względu na moje rozszerzone pory. Mam nadzieję, że choć trochę sobie z nimi poradzi.


7. BODY BOOM Peeling Kawowy Banan i Masło Antycellulitowe. Tak na prawdę chciałam zakupić tylko peeling ale pełnowymiarowe opakowanie 200 g jest dość drogie. Jednak udało mi się skorzystać z promocji: przy zakupie masła dowolnie wyprany peeling o pojemności 30 g otrzymałam gratis :) Dodatkowo Pani Konsultantka wykonała mi bardzo przyjemny peeling dłoni :)
Cudownie pachnące peelingi są na bazie kawy Robusty, brązowego cukru i soli himalajskiej z dodatkiem oleju migdałowego, arganowego i makadamia. Bombowy produkt! :D 
Masło do ciała prezentuje się niestety nieco gorzej. Prócz masła Shea, oleju sojowego i kofeiny w składzie znajdziemy również parabeny :(



8. DERMA ECO BABY Maść Ochronna. Byłam zdecydowana zakupić krem z tej samej serii ale Pani Konsultantka doradziła maść, która lepiej sprawdzi się w okresie zimowym :) Kremik jest na bazie aloesu i ma za zadanie chronić delikatną skórę dziecka, lekko natłuszczać, nawilżać i łagodzić podrażnienia. W gratisie otrzymaliśmy próbkę szamponu również dla maluszków :)


9. MANUFAKTURA NATURA Olej Jojoba. Ten produkt zakupiliśmy głównie z myślą o naszym Synku, który zmaga się z przesuszoną skórą. Olej nierafinowany, zimno tłoczony. Myślę, że i ja będę go stosować głównie jako dodatek do maseczek i na końcówki włosów :)




Targi uważam za udane i choć odbywały się w FORUM Przestrzenie to niestety miejscami przestrzeni brakowało i przy niektórych stoiskach było naprawdę tłoczno :D Przemiła obsługa na stoiskach Mokosh, Derma i Body Boom zdecydowanie zachęcały do bliższego poznania marki i w moim przypadku również zakupów :) 
Jak wspominałam w poprzednim poście - Whishlistabardzo ciekawiły mnie musy do ciała marki Soap Shop jednak okazało się, że są to niezłe olejowe tłuściochy, za którymi jednak nie przepadam. 


Trochę żałuję, że nie nie udało mi się zakupić żadnego produktu do makijażu, szczególnie marki Ecolore, której kosmetyków jeszcze nie miałam przyjemności używać ale niestety zabrakło już budżetu :D

   

A Wy byłyście na jesiennych Ekotykach? Planujecie odwiedzić jakieś targi kosmetyczne? :)
Ja prawdopodobnie będę również w Warszawie na najbliższych targach Ekocuda :)





Copyright © Naturalnie Mineralnie , Blogger