Całkiem niedawno pisałam Wam o polskiej marce Make Me Bio, która zachwyciła mnie swoim nietypowym kosmetykiem do demakijażu KLIK. Dziś opowiem Wam o Różanym Kremie do Twarzy, który miał być godnym następcą uwielbianego przeze mnie kremu Naffi marki Iossi KLIK. Czy tak się stało? Czytajcie dalej :)
Krem Garden Roses przeznaczony jest dla cery suchej i wrażliwej. W składzie min. znajdziemy regenerujący olej z orzechów makadamia, masło mango o działaniu łagodzącym i zmiękczającym, nawilżający i odżywczy olej ze słodkich migdałów i olej jojoba, a także wodę różaną, która łagodzi podrażnienia, tonizuje, odżywia i nadaje skórze blasku.
Krem otrzymujemy w szklanym słoiczku o pojemności 60 ml za cenę ok. 50 zł.
Konsystencja kremu jest treściwa, masłowa ale nie tłusta. Po aplikacji na skórę wchłania się niemal całkowicie nie pozostawiając nieprzyjemnej warstwy na skórze. Dla mnie jest to mały minus, ponieważ w okresie zimowym lubię gdy krem pozostawia ochronną powłokę, która zabezpiecza cerę przed czynnikami atmosferycznymi.. Garden Roses choć posiada bogatą formułę, ekspresowo wnika w skórę przez co mam wrażenie, że jest ona lekko ściągnięta.
Krem delikatnie wygładza, minimalnie likwiduje zaczerwienienia i LEKKO nawilża ale po ok. miesiącu stosowania nie zauważyłam aby skóra była w lepszej kondycji. Na pewno nie zapycha porów, nie uczula i generalnie krzywdy nie robi ale niestety nie jest to produkt, który w pełni spełnia swoje zadanie.
Zdecydowanie lepiej sprawdza się na noc niż na dzień. Makijaż mineralny lubi się na nim ważyć, szczególnie w okolicy nosa i niestety nie radzi sobie z suchymi skórkami, przez co podkład dodatkowo je podkreśla.
Pachnie delikatnie, różano ale na szczęście zapach nie jest tak męczący jak w przypadku Wody Różanej Make Me Bio, której zapachu do tej pory znieść nie mogę i choć sam produkt jest niezastąpiony w swoim działaniu to nadal staram się nie oddychać podczas psikania mgiełką na buzię :D
INCI: Aqua (Woda), Rosa Damascena (Róża Damasceńska) Flower Water*, Pelargonium Asperum (Geranium) Flower Water*, Prunus Amygdalus Dulcis (Słodkie Migdały) Oil*, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Mangifera Indica (Mango) Seed Oil, Macadamia Ternifolia (Makadamia) Nut Oil*, Cetearyl Glucoside, Glyceryl Monostearate, Cetyl Alcohol, Glycerin (Gliceryna), Tocopherol (Witamina E), Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Rosa Damascena (Róża Damasceńska) Flower Extract *z upraw organicznych
Niestety choć pozostało mi jeszcze ok. pół słoiczka muszę ponownie zakupić krem Naffi. Jak na razie jest to jedyny produkt, który radzi sobie z moją suchą, kapryśną cerą. Myślę, że Garden Roses lepiej sprawdzi się u mnie w okresie wiosennym. Nie jest to zły produkt i na pewno do niego wrócę gdy tylko zrobi się troszkę cieplej i moja skóra nie będzie potrzebowała aż tak dużej dawki nawilżenia i odżywienia :) A Wy jakie kremy stosujecie zimą? :)
Źródło: www.makemebio.com
nie znałam tych kosmetyków, a zapowiadają się bardzo dobrze :D
OdpowiedzUsuńdodaję do obserwowanych :)
Marka Make Me Bio ma wiele ciekawych produktów :)
UsuńPodoba mi sie ze sie wchlania krem niebal calkowicie. U mnie bylby to plus
OdpowiedzUsuńKrem dosłownie wsiąka w skórę. Może u Ciebie lepiej by się spisał:)
UsuńNie znam ich, ale przyznam szczerze że świetnie się prezentują ;)
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl
W szczególności Woda Różana, która świetnie łagodzi i delikatnie nawilża:)
UsuńCiekawa jestem, jak u mnie by się sprawdził ten krem :D
OdpowiedzUsuńGarden Roses albo się kocha albo nienawidzi:P Może u Ciebie zda egzamin:)
UsuńO nie, a właśnie się na niego skusiłam. Na szczęście jeszcze go nie otwarłam więc zostawię go tak jak radzisz na wiosnę.
OdpowiedzUsuńTeż mam wodę różaną, świetnie się sprawuję i nawet lubię jej zapach:D
Chyba jestem jedną z niewielu osób, którą zapach Wody Różanej drażni. No cóż... :D
Usuń:D Też pokusiłam się na ten zestaw (krem + hydrolat) jakiś czas temu. Obie rzeczy zostały przekazane w dobre ręce przez wzgląd na zapach :D Różany kremik faktycznie nie jest zbyt odżywczy, mam wrażenie (z tego co pamiętam), że wersja Orange Energy sprawowała się pod tym względem lepiej (i zdecydowanie o wiele lepiej pachniała :D). Acz też w sumie używałam różanego zimą.. być może wiosenną/ letnią porą sprawdzi się lepiej :)
OdpowiedzUsuńO kremie Orange Energy czytałam wiele dobrego i na pewno kiedyś go przetestuję:)
UsuńNie jestem fanką różanych produktów, wyjątkiem jest tonik z Evree. Myślę, że nie skuszę się na ten produkt, bo ostatnio potrzebuję mocniejszego nawilżenia.
OdpowiedzUsuńJa też rzadko sięgam po produkty różane. Skusiłam się na krem Garden Roses przy okazji zakupów w Drogerii Pigment, gdzie akurat była promocja na całą markę:) Toniku Evree nie znam:)
UsuńU mnie się totalnie nie sprawdził. To był jeden z gorszych kremów jakie miałam i ostatni krem jaki kupiłam. Nie nawilżał mojej skóry wcale, była nieprzyjemnie ściągnięta i czułam dziwną warstwę na skórze :/ Na dodatek zaczął dziwnie pachnieć dobijając do dna więc, bez skrupułów go wyrzuciłam ;D
OdpowiedzUsuńDużo Dziewczyn na niego narzeka. Ja dam mu jeszcze jedną szansę:)
UsuńNie znam tych kosmetyków. Zaciekałaś mnie tym kremem. Może kupię ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak sprawdzi się u Ciebie:)
Usuńbardzo lubie ale jeden krem mi sie zepsul nie zdazylam zuzyc :(
OdpowiedzUsuńOo to niedobrze. Ciekawe czy mój wytrzyma do wiosny:D
Usuńbardzo lubie i cenie sobie tę markę :)
OdpowiedzUsuńSuper:) Mają sporo fajnych produktów, a do tego to polska marka:)
UsuńPewnie pięknie pachnie! :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że ja nie przepadam za różanym zapachem ale jeśli Ty lubisz takie nuty to na pewno zapach by Ci się spodobał :)
UsuńSkład ma wart uwagi rzeczywiście, nie miałam kremów tej marki :)
OdpowiedzUsuńTak skład ma bogaty ale niestety nie odżywia tak mocno jak tego oczekiwałam.
UsuńBardzo lubię ten różowy krem :) Teraz używam kremu nawilżającego marki Sensilis :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej marki:)
UsuńJa właśnie zużyłam krem Origins Ultra-Hydrating Energy-Boosting Cream i zastanawiam się co teraz otworzyć :) Tak jak Ty mam bardzo suchą cerę, więc potrzebuję porządnej dawki nawilżenia.
OdpowiedzUsuńKosmetyki marki Origins bardzo mnie kuszą. Czytałam o nich wiele dobrego ale do tej pory nie miałam okazji niczego wypróbować. Na pewno to nadrobię:)
UsuńJuż jakiś czas temu chciałam przetestować te kosmetyki ale totalnie o nich zapomniałam, teraz na pewno to zrobię :)
OdpowiedzUsuńDaj znać czy jesteś z nich zadowolona :)
Usuńmam tą różaną wodę:)
OdpowiedzUsuńI jak sprawdza się u Ciebie? :)
UsuńO widzisz, ja teraz używam kremu Naffi, a chcę kupić krem z Make Me Bio, ale ten pomarańczowy. Zobaczymy, czy spisze się lepiej niż ten różany u Ciebie 🤔
OdpowiedzUsuńKrem Naffi uwielbiam:) Jestem ciekawa jak u Ciebie sprawdzi się Orange Energy :)
Usuńsuper wpis, chętnie poczytam więcej
OdpowiedzUsuń